Wczoraj mielismy sie wybrac na wschod slonaca do Angkor Wat ,ale Egzorcyzmy Emily Rose na AXN pokrzyzowaly nam plany i nie dalo rady rano. Wyjazd dopiero kolo 11:00. Pelna chica jakies 35 w sloncu. Pomykamy na naszych latajacych holendarach :) w kierunku kompleksu swiatyn. Po drodze mijamy piekne hotele. Siem Reap to wiocha, ale z takimi hotelami jakich w Polsce ze swieca szukac. Niektore jak swiatynie, pieklne baseny, jacuzzi pelen wypas. W dalszej czesci trasy dojezdzamy do skrzyzowania jedna ulica jednokierunkowa, ale wydaje nam sie sluszna bo tam miejscowi jada, wiec pewnie jada do Angkoru cos sprzedac. W polowie drogi znowu znak zakaz wyjazdu, ale nie dajemy za wygrana, jedziemy dalej. Po chwili patrol policji po prawej spokojnie na nas patrzy i nic. To utwierdza nas w przekonaniu ze jest dobrze :) Jedziemy dalej i dojzedzamy do punktu kontrolnego i pani prosi o bilety. Zonk. Powiada ze trzeba jechac w prawo 900m pozniej w lewo 1,5 km i bedzie mozna kupic bilety. Super. No nic smiagamy. Kupujemy bilet na 3 dni. ( 40 $ ) pani w kasie kamerka internetowa robi ladne zdjecie i po chwili daje na kolory wydruk z datami wstepu. W skrocie sam Angkor Wat ciekawy, bo zachowany prawie w calosci. Nie robi az takiego wrazenia jak kolejne np. Bayon juz miodzio. Moim zdaniem im dalej tym lepiej. Gro swiatyn odnawianych jakies 20 lat temu bylo robione na tzw. luja. Brakujace klocki stanowia ociosane kamienie w innym kolorze, o wyrzezbionych figurach to nie wspomne. Caly ten biznes prowadzi firma , ktora za opieke nad Angkorem dostaje 75 % przychodzow, 15 % idzie do UM i tylko 10 % na same swiatynie. Podobno to i tak o niebo lepiej niz kiedys, bo wtedy prawie nic nie dostawali. A kasa do podzialu wydaje sie byc wcale nie taka mala patrzac po ilosci turystow. Dzis tylko chyba 1 swiatynia jest odnawiana ,ale to z kasy Francuzow. Opisywac nie ma sensu , jak wroce wrzuce foty, ktore pokaza potege Khmerow. Swoja droga niezle potancowki tu musialy odchodzic :P
Oczywiscie pelno dzieci proszacych zeby cos u nich kupic " 10 cards one dollaaa ", "cold water sir " Dostajemy esa od Tomka, ze juz sa i czekaja, ale my chcielismy zrobic im niespodzianke i pojechalismy na to przedmiescia gdzie nas wysadzono, ale oni juz byli w centrum. Szybki powrot. Po sprawach zalatwieniu spraw formalno-pobytowych wyruszamy na miasto. Idziemy do ulubionego punktu na ulicy, zjesc do zjesc i po piwku. Pozniej znajdujemy knajpe z happy hour. one jar 2,20 $ wiec po 7 dzbanch bylo juz wesolo. Tomek poszedl z Ala do pokoju, a my na jeszcze jedno male :)