Geoblog.pl    pawelsocha    Podróże    Tajlandia, Laos, Kambodża 2008    laos
Zwiń mapę
2008
10
lut

laos

 
Laos
Laos, Paksé
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10032 km
 
Pozniej to podziele na odpowiednie czesci.

Nastepny dzien. Rano kolo 8 jade moto na smietnisko w PP. Kierowca zapewnie ze zna trase, ale po paru km okazalo sie jak zwykle :) Ale dojechalismy. Widok jaki mi sie ukazal byl z lelsza przerazajacy. Od malutkich dzieci jedzacych resztki z czyjegos obiadu, po palenie psa lub innego zwierzatka. Co ciekawe prawie wszysy usmiechnieci. Dwie male dziewczynki podaja mi skrawek bialego papieru z jednej strony, odwracam a na drugiej stronie gole cycki itp. Razem wybuchnelismy smiechem :) Idac dalej mozna zauwazyc walke o przetrwanie. Podjezdzaja pelne smierciarki, koczujacy na smietnisku ruszaja z lokciami po co lepsze kawalki aluminium. Przy wyjsciu ukazuje sie skup alu , widac to jest najlepszy towar. Dwoch malych chlopcow podchodzi i mowi kultowe juz "one dolla please" chochotajac sie do rozpuku. Ta prosba o dollara byla w calkowicie innym charakterze, tzn. nawet nie licza na te kase bo wiedza ze tylko ciezka praca na smietnisku moze dac jakos kase na przezycie.

Muai thai.
Razem z ekipa jedziemy na mecz Muai Thai w wersji kambodzanskiej. Nie wiem czym sie rozni, ale w walki wynika ze niczym. O 15 meldujemy sie pod stadionem. Bilet taniocha 3000 czyli mniej niz 1 USD. W tajladnii raczej kolo 10 USD. Calosc walk transmisja live w TV.
Pierwsza walka.
Dwoje w zasadzie dzieci oklada sie jak moze. Jeden z nich, raczej nowicjusz w 2 rundzie juz byl pozamiatany. Pozniej kilka walk , z ciekawymi akcjami. Tomek na 1 nagrana na kamerce z moim komentarzem: "Kurwa, ale przejebana akcja" Pozniej 1 walka bokserska. Dwie ostatnie to juz pelen wypas w wersji dla doroslych. Hala juz prawie wypelniona po brzegi, kolesie przyjmujacy zaklady , majacy spiete po 6 komorek ostro przymuja zaklady. Za nami siadaja kolesie w grubych tzw. ketach gold :) Zylasci i widac nie zajmuja sie zbieram ryzu. Zaczyna sie przedostania walka. Rytm hipnotycznej muzy nakreca oboje zawodnikow. W poczatkach 1 rund powoli, w miare rozkrecania sie przyspiesza i zacheca wojownikow haslem "Idz na calosc" Z Tomkiem dochodzimy do wniosku ze muza jest przerabana i trza to jakos zalatwic. W miare uplywu kolejnych rund , cali juz pochlonieci atmosfera walk i ryczacych Kambodzan lub Kambodzanczykow ( nie wiem jak to poprawnie jest ) chcemy z Tomkiem obstawic. Janek z Adamem pas. Ja chce na niebieskie spodenki, a Tomek na czerwone. Po 1 rundzie ide na dol z 5 $ zeby dac na niebieskiego ,ale juz chyba nie przyjmowali zakladow bo kolo w czerwonym ledwo stal na nogach, ale przynajmniej nie pitnal z ringu jak Golota. W 2 rundzie lomot na maxa. NO MERCY. Zwyciezca po wygranej walce obchodzi i zbiera kase z zakladow. Po chwili z plikiem kasy idzie w naszym kierunku do swojego pana , ktory chojnie mu wrecza mu 10 USD. Jak dla nich to duza kasa. Robimy foty masakratorowi, bo tak z Tomkiem go ochrzcilimy.

Nastepny dzien wyjezdzamy do Kratie. Spokojna miescina nad Mekongiem. Zycie sie tu toczy od przyjazdu 1 busa do ostatniego. Leniwe spacerki wzdlug rzeki, przepijane a to raz Angkorem a to pysznym skokiem wycisnietym z bambusa. Czytanie o Kubie. 2 dni odpoczynku przed Laosem. I dobrze. Tanio.

Wyjazd do Laosu. W Laosie komorka z Orange mi nie dziala. Nie dostaje i nie moge wysylac esow, z reszta z Ery tez nie :(
UWAGA nie dac sie zrobic w bambuko. W miescie sa 2 restauracje U-hong I i II Wykupujemy bilet na busa do granicy z Laosem za 7. Opcja za 14 do Don Det ale wydaje nam sie drogo. Dojezdzamy do 1 przeprawy przez Mekong gdzie niby czekamy na prom, ktory czeka az ktos w koncu na niego wejdzie. Po godzinie kazuja na wejsc na prom, ale nasz busik juz nie jedzie. Na drugiej stronie ma czekac juz inny.
Po drugiej stronie mowia za 20 min bedzie. Przyjechal po 1,5h ,ale spoko, czas umilalismy sobie gadka z amerykankami uczacymi ang. w Chinach. Ok, jedziemy juz, ale jak sie okazalo przez nieoficjalne przejscie graniczne na nieoficjalnej drodze, z pieczatkami za 1 $ bo inaczej nie da rady. Szczere pole nie zacheca do wyklucania sie o racje jak zar sie leje w nieba w temp 35 stopni., tylko sie grzecznie placi. Takze jak ktos pojedzie to lepiej lodzia przez oficjalne przejscie na Mekongu. Ponoc jedno z najciekawszych na swiecie. No nic nie mozna miec all. Na wyspie Don Det to juz inna bajka. BeerLao 0,6L za 1$ , dla jaraczy jest knajpa "Sunrise" gdzie normalnie w menu sa jointy w wersji big i small. Dla nie jaracych znajda sie happy shakes. I tak po paru piwach codziennie impreza sie konczy nad brzegiem Mekongu, gdzie pali sie ognisko i wymienia sie doswiadczenia co i jak gdzie zobaczyc.

Wczoraj Champasak z jego ruinami , ktore po Angkorze nie zrobimy na mnie wrazenia. Z Chamapasaku na przeprawie promowej pytamy kolesia czu jedzie moze do Pakse ? Zabieramy sie z nim. Co prawda nie gadal po ang. ale mial dobra muze.
Teraz Pakse i intenet z chinskim windowsem, wez tu cos zrob, ale przynajniej po normalnej cenie 5000/h. Skype nie ma :( Czekamy na nocny bus do Vientiane.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
T
T - 2008-02-11 11:11
powodzenia w laosie, my jutro jedziemy nocna 2 klasa (wiesz cos o tym:) do chiang mai
pozdro
 
 
pawelsocha
Paweł Socha
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 49 wpisów49 8 komentarzy8 157 zdjęć157 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
26.10.2008 - 18.11.2008
 
 
23.08.2000 - 29.08.2000
 
 
06.11.2004 - 03.01.2005