Na drugi dzien wybieramy sie miejsca zaglady paru tysiecy Khmerow przez ludzi Pol Pota w latach 1975 - 1978 Wychodza z tuk- tuka ofiary rezimu prosza o datki. Ludzie bez nog z powodu min lub innych przezyc wojennych. Przed nami wielka budowla a nie jest na chyba 7 wielkich polkach masa ludzkich czasek. Na niektorych mozna zauwazyc peknieca od uderzenia metalowym pretem lub przestrzelone. Chwile pozniej masowe groby, drzewo o ktore rzucano malymi dziecmi. Chodza po tzw. killing fields ciagle mozna zobaczyc wystajace kosci z ziemi i porozrzucane ubrania. Zdolowani wyjezdzamy do Toul Seng ( szkola zamieniona na maly oboz ) Przy wsiadaniu do tuk-tuk oferuja nam shooting-range czyli strzelnice. Masakra. Oczywiscie Amerykanim w tuk-tuku obok jedzie postrzelac z Kalacha lub z bazooki. Mozna ponoc nawet w ruchomy cel czyli krowe. Wszystko jest organizowane przez wojskowych za extra kase. Magazynek do AK-47 - 20 $
Dojezdzamy do szkoly , tam poznajemy metody tortur. Opuszcze ten opis. Masakra.
Pozniej mozna przeczytac wyznania czerwonych khmerow
Przyjezdzamy zmeczeni pod hotel. W knajpce obok sprzedaja dzaby po 3 $ to poszlo odrazu 5 szt. Wieczorem King kong w HBO :P ale darowalem sobie i kimono.