Po kolejnych 9 godzianch lotem w Sydeny. Tym razem juz nowiutkim A330. Fajne ekrany z duza rozdzielczoscia i jeszcze wikeszym wyborem programow i muzy. Pomaga zabic czas. Pozniej juz szybka wizyta u officera imigracyjnego, ktory bez zbednych pytan wbija wizy i kieruje na kwaranntanne przez drewaniany chlebak. Urzednik dokladnie oglada i mowi to juz wszystko, milego pobytu. Adam juz czekal. Wsiadamy i jedziemy do domq. Nad Sydney Opera witaja nas sztuczne ognie :) W domq witamy sie z Magda i no i oczywiscie z Benjim :) Sliczny maly bobasek. Niedlugo sesja :)